poniedziałek, 30 września 2013

Wakacje i po wakacjach...

Halo!

Za niespełna dwie godziny ostatni dzień wakacji dobiegnie końca. Ciężko się z tym pogodzić po 3 miesiącach kompletnej laby i regularnego opierdzielania. Czas rozpocząć nowy rok akademicki, z nowymi współlokatorkami, nowymi przedmiotami i nowymi doświadczeniami. Tak, tak, w sumie to wszystko jest nowe (chociaż mniejszy żal był przy opuszczaniu rodzinnego gniazda), bo przecież nic nie zdarza się dwa razy.

Niestety nie mogłam zabrać ze sobą aparatu do Warszawy (a raczej nie chciałam - parapetówka i ostatnie wakacyjne imprzy nie służą sprzętom elektronicznym!) i niestety dopiero za dwa tygodnie go przywiozę. Tymczasem będę musiała się zadowolić zdjęciami z telefonu bądź z internetu, ale mam nadzieję, że nie jest to jeden z grzechów blogowych-śmiertelnych i jakoś mi to wybaczycie :D

Wpadłam dziś na małe zakupy do Super-Pharm i niestety nie upolowałam zbyt wiele:


Lakier (a raczej firmę) zrecenzuję niedługo, bo sobie na to bardzo zasłużył. Niestety nie dziś, bo sami widzicie jakie zdjęcia wychodzą przy sztucznym świetle. 

Trzymajcie się i do usłyszenia! :)

środa, 25 września 2013

Zapachy, zapaszki

Lubię eksperymentować z wszelkiego rodzaju zapachami: od woreczków , poprzez olejki eteryczne, do gotowych produktów dostępnych w sklepach. Tych ostatnich na półkach supermarketów jest całe mnóstwo, ale nie każdy (a raczej spora mniejszość) daje rezultat. Dziś chciałabym się z Wami podzielić swoim nowym odkryciem, które zachwyciło mnie od samego początku.


cena ok. 13zł

Air Wick to zestaw zawierający flakonik z olejkiem                 
zapachowym + 6 ratanowych (wg producenta) patyczków. 
Filozofia polega na otworzeniu flakonika poprzez usunięcie
zabezpieczającej tekturki i włożeniu do środka patyczków
(ilość zależy od tego, jak bardzo intensywny zapach chcemy 
uzyskać). Proste prawda?

Swój zestaw napoczęłam 5 września (flakonik był prawie pełny) i od razu przepiękny zapach wypełnił niemalże połowę mojego mieszkania! Włożyłam trzy patyczki (do pokoju o powierzchni ok. 13m^2) aby rozeznać się w intensywności zapachu. Okazało się, że w zupełności wystarczą. Zapach trzyma się do dziś, mimo że ja już nie czuję go tak intensywnie jak na początku (przyzwyczajenie), ale odwiedzający mnie znajomi od razu zwracają na niego uwagę :)

Flakonik oprócz super wydajności ma ładny, ozdobny wygląd i co dla mnie najważniejsze: zapach nie uczula (a jestem okropnym alergikiem)


Miałam okazję przetestować dopiero jeden zapach (różowy - orchidea), jednak myślę, że flakonik jeszcze jakiś czas mi posłuży. Serdecznie polecam!

niedziela, 22 września 2013

Lato, lato i po lecie

Lato minęło mi w tym roku bardzo szybko. Nim się zdążyłam nacieszyć słońcem, upalnymi, wakacyjnymi miesiącami (tak, kocham upał, nawet taki powyżej 30 stopni), ciepłymi, długimi wieczorami i przepyszną zieleninką, przyszła deszczowa, smutna i zimna jesień. Czas wracać na uczelnię, przyodziać ciepłe sweterki, przeprosić botki, czy inne jesienne obuwie i zaparzyć kubek gorącej herbaty. Brzmi koszmarnie ponuro, ale chyba większość z nas czuje się podobnie podczas takiej pogody (na złotą, polską jesień na razie się niestety nie zapowiada). Nie wiem jak Wy, ale ja mam jeszcze cichą, malutką nadzieję, że natura zrobi nam miłą niespodziankę i podaruje troszeczkę ciepłych dni.

Obraz "Idzie jesień" - Anna Orłow
Jakie macie odczucia dotyczące jesieni? Cieszycie się, czy raczej wolelibyście cofnąć czas o kilka miesięcy? :)

czwartek, 19 września 2013

We're the Millers

Będąc ostatnio w Warszawie, trafiłam na okropną, deszczową pogodę. Dni pochmurne, nic się nie chce (no może oprócz wskoczenia pod koc i przespania całego dnia). Postanowiłam jednak ciekawiej zorganizować sobie czas i wybrać się do kina na film, który bardzo chciałam zobaczyć od dawna. Mówię tutaj o najlepszej komedii pod słońcem: MILLEROWIE!


Gatunek filmu: komedia kryminalna
Reżyseria: Rawson Marshall Thurber
Produkcja: USA

Dealer David zostaje okradziony z całego towaru jaki posiada. Aby odpracować dług musi pojechać do Meksyku i przemycić dużą ilość marihuany. Chcąc uniknąć kontroli na granicy organizuje fałszywą rodzinę i wyrusza z nią na podbój narkotykowej siedziby.

Film w swojej kategorii jest prawdziwą perełką. Naładowany pozytywną energią, sarkazmem, dosadnością i dowcipem sytuacyjnym sprawiał, że cała sala wybuchała głośnym śmiechem. Komedia nie należy ani do wyszukanych, ani do zaskakujących - ma zwyczajnie prostą, ale szalenie śmieszną fabułę oraz doskonale dobranych aktorów. Wszyscy szukający rozrywki, żartów i ogromnej dawki śmiechu, które często schodzą poniżej poziomu porządności, ale wciąż doprowadzają do łez, powinni wybrać się właśnie na Millerów. Jest to zdecydowanie najlepsza komedia, jaką miałam kiedykolwiek okazję obejrzeć i śmiać się na prawie każdej scenie. Doskonała na każdą porę - w szczególności na nudny i deszczowy dzień!



Serdecznie polecam i zachęcam do obejrzenia!

środa, 18 września 2013

???

Blog został pokryty grubą warstwą kurzu i pajęczyny. Straciłam wenę i przestałam widzieć sens prowadzenia bloga. Coraz mniej pomysłów i tematów, którymi mogłabym Was zainteresować. Tematyka kompletnie się rozjechała, a ja poczułam, że chyba się do tego nie nadaję. Niby nie ma nic trudnego w napisaniu posta, dodaniu zdjęcia czy linku do filmiku z youtube, ale sztuką jest skleić to wszystko w jedną, sensowną całość. Czy przez te wakacje się coś zmieniło? Nie wiem, będę próbować ;)

No właśnie, wakacje. W tym roku odwiedziłam jedynie Kraków i kilka razy Warszawę (tak tak, wycieczka do miejsca, gdzie spędza się większość roku nie wydaje się zbytnio pociągająca, jednak zawsze to jakaś zmiana środowiska, nie?).

Piękny Kraków!
Rok akademicki za niecałe 2 tygodnie, a ja w ogóle nie wyobrażam sobie powrotu na uczelnię. Słodkie lenistwo weszło mi w krew i ciężko się będzie odzwyczaić od wstawania o 12 i robienia tego na co tylko ma się ochotę. Zabójczy plan zajęć właśnie mi zakomunikował, że we wtorek spędzę upojne 12 godzin, od 8 do 20 na uczelni, ponieważ ktoś sobie zadrwił i wpakował w ten dzień same laboratoria...

W moim życiu praktycznie bez zmian. Chociaż w sumie niezupełnie. Przytyłam okropnie i za cholerę nie mam motywacji ani silnej woli, żeby to zrzucić, albo chociaż mniej jeść. Ciastka, ciasteczka, pizza, piwo i takie tam różne... A dupa, brzuch i nogi zwiększają swoją objętość w piorunującym tempie. Może ten post i publiczne wyznanie tej okropnej nowinki da mi motywację? W każdym razie druga zmiana zdecydowanie na lepsze! Mam dwie nowe, super współlokatorki i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Mam nadzieję, że tak już zostanie.

Póki co żegnam się z Wami, zamieszczam kilka zdjęć z wakacji i zapraszam do czytania kolejnych postów, które niebawem powinny się tu pojawić.

Buziaki!

najlepsze sushi na świecie <3
kitałka pomaga w zrywaniu czereśni na działce!
carbonara domowej roboty
Air show Radom 2013
Air show Radom 2013
pan w kufelku ;)